-Mamo? Tato?- stała przed rozżaronymi schodami.
Wiedziała, że jej rodzina jest na dole. Wbiegła w płomienie. Ku jej zdziwieniu nie czuła bólu. Wbiegła do wielkiego pomieszczenia. Nikogo nie było. Powalone meble, ogień. Nic pozatym.
-Nessie- odwróciła się gwałtownie.
Źródłem głosu była jej mama. Cała i zdrowa. Chciała się do niej zbliżyć, lecz nie mogła. Jej ręce płonęły. Dziewczyna ze zdumieniem wpatrywała się w swoje ciało, które po chwili całe pokryte było ogniem.
-Nessie. Czemu to zrobiłaś?
Nic nie odpowiedziała. Pod jej stopami rozbłysły płomienie. Ona była ich źródłem. Zaczęła krzyczeć. Patrzyła jak jej matka znika w ogniu. Nessie zostaje sama.
Płonie.
Wydała z siebie zduszony krzyk. Jej oczom ukazał się tęgi mężczyzna w białym fartuchu.
-Jak się czujesz?- spytał niskim głosem.
Uśmiechał się, lecz jego oczy były poważne.
-Gdzie je jestem?
-W szpitalu, pani Harvey. Nawdychałaś się dymu i podrażniłaś gardło. Zadziwiające jest to, że kiedy cię znaleziono, leżałaś w płomieniach, jednak nie masz żadnych oparzeń.
Wpatrywała się w swoje dłonie, które przed chwilą płonęły. To tylko sen.
-A....a, co z moimi rodzicami?- dopiero sobie przypomniała.
Lekarz spojrzał na nią ze smutkiem.
-Myślę, że powinnaś porozmawiać z panną Walker.
Wyszedł z sali, a po chwili jego miejsce zajęła niska blondynka.
-Witaj. Nazywam się Rachel Walker. Jestem opiekunką z domu dziecka- kobieta, uśmiechnęła się niej. Jednak dziewczyna nie zdołała go odwzajemnić.
-Domu... dziecka...?- jąkała się. Nie wiedziała co Rachel ma na myśli. Po co do niej przyszła? Przecież ona nie potrzebuje domu dziecka.
-Nessie... Bardzo mi przykro... Twoi rodzice nie żyją...
Siedziała w milczeniu przez kilka minut. Powinna płakać, ale zaczęła się śmiać. Po chwili jej głośny śmiech rozniusł się po całej sali.
-Czemu sobie ze mnie żartujecie? Gdzieś tu jest ukryta kamera prawda? Odpowiedz!- krzyknęła chisterycznie, kiedy Rachel nie odpowiadała.
-Przykro mi, ale to prawda.
Od dwóch godzin siedziała sama, wpatrując się w białą ścianę. Nie płakała. Nie mogła. Nie potrafiła. Nadal czuła, że to nie prawda. Od czasu do czasu rozglądała się wokoło, upewniając się, czy nigdzie nie ma jakiejś kamery.
Nie miała dobrych kontaktów z rodzicami. Zbuntowana nastolatka oraz odpowiedzialna rodzina. Ona ciągle miała kłopoty. Niechęć do nauki. Wagarowała. Co chwile kłóciła się z matką i ojcem. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo ich kochała.
Nessie usłyszała pukanie. Dopiero teraz, kiedy chciała się odezwać, poczuła wielki ból przeszywający jej gardło. Jednak osoba po drógiej stronie nie czekała, po prostu weszła.
-To znowu ja- Rachel spojrzała ze smutkiem na dziewczynę. - Chciałabym z tobą porozmawiać. Proszę, skup się. Mam dla ciebie propozycję. Masz szesnaście lat i wiem, że nie chciałabyś, abym zabrała ciebię do domu dziecka. Naprawdę wiem co czujesz. Dlatego teraz mnie słuchaj. Moja znajoma pracuje w internacie. Akademii Ognia. Chodzą tam dzieciaki w twoim wieku po podobnych przejściach. Pomyslałam, że będziesz chciała tam zamieszkać. Jest ona dwie godziny z tąd. Osobiście cię tam zawiozę. Wszystkie potrzebne rzeczy będziem mieć na miejscu. Ubrania, książki, wszystko. Zapewnią ci tam bezpieczeństwo. Wybór należy do ciebie.
Patrzyła na nią wyczekująco. Nie miała nic. Straciła wszystko. Rodzinę, miłość.
-Zgadzam się. Chcę wyjechać stąd jak najszybciej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz